Miasto – artystka albo de-konstrukcja przemocy. O wystawie „Miasto-zdarzenie. Re-konstrukcja przemocy” Doroty Nieznalskiej / Michał Bieniek

„Przemoc jest ojcem wszystkiego”
Heraklit

Dorota Nieznalska zajmuje się w swojej twórczości, mówiąc najoględniej, mechanizmami przemocy, re- i de-konstruując je w ich wymiarze politycznym, ideologicznym, a także związanym z seksualnością i płciowością. Wystawa Miasto-zdarzenie. Re-konstrukcja przemocy, zaprezentowana w Gdańskiej Galerii Miejskiej, również po części sięga do tych fascynacji. Jest to pierwsza po latach indywidualna wystawa prac artystki w Gdańsku od czasu oskarżenia jej o obrazę uczuć religijnych, po wystawieniu w 2001 roku w gdańskiej galerii „Wyspa” instalacji Pasja. Tym razem jednak pretekstem dla artystycznej wypowiedzi Nieznalskiej stają się dramatyczne wydarzenia, które rozegrały się 16 grudnia 1981 roku w Stoczni Gdańskiej, a więc pacyfikacja strajku okupacyjnego Solidarności dokonana przez ponad półtora tysiąca milicjantów.


To za pośrednictwem tamtych wydarzeń bohaterem najnowszej wystawy Doroty Nieznalskiej staje się jej rodzinne miasto – stwarzane, jak chce artystka (tytułem wystawy wprost nawiązująca do rozważań Ewy Rewers zawartych w książce Post-Polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta) przez zdarzenia i samo „zdarzeniem” będące. Rewers pisze:

„Historie miast tworzą sieć zdarzeń rozgrywających się w czasie i przestrzeni, na którą nakładają się inne sieci łączące drobne epizody, proste narracje (…). Doświadczenie przestrzenności miasta zostaje zapośredniczone przez doświadczenie historycznego czasu, którym z kolei rządzą reguły i eksperymenty nadające kształt historycznej narracji. Nazwa miasta, wytłoczona często tłustym drukiem na karcie historycznej księgi, jest zdarzeniem ogniskującym proces lektury. Zdarzeniem, dla którego narracja historyczna i rekonstruująca ją lektura budują językowy, interpretacyjny kontekst. Miasto-zdarzenie po części wyrasta z tego kontekstu. Wszystko jednak wskazuje na to, iż jako zdarzenie funkcjonuje nie tylko w perspektywie historycznej”.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że skomplikowana historia Gdańska i historia samej artystki stają się przy okazji tej szczególnej wystawy równoległymi, ściśle powiązanymi opowieściami. (Wrażenie to potęguje obecność znanej fotografii pt. No pasaran!, wykonanej w Stoczni 15 grudnia 1981 roku przez ojca artystki, Bogusława Nieznalskiego, wieloletniego fotografa Solidarności). Wszak doświadczenia, które stały się udziałem obojga: miasta i artystki, nastąpiły w konsekwencji sprzeciwu wobec porządku władzy i zależności: w przypadku miasta, jego mieszkańców i robotników stoczniowych – porządku politycznego, w przypadku artystki – obyczajowego. Ten sprzeciw był ruchem ku wolności, która realizuje się w geście nierzadko beznadziejnego protestu, a także w krańcowym doświadczeniu i towarzyszącym mu rozbłysku świadomości (jak uczucie „uwolnienia” od strachu, o którym opowiada Marian Moćko, uczestnik wydarzeń w Stoczni, w książce Edmunda Szczesiaka Okno na wolność). To z pewnością dlatego prezentowana na wystawie Alegoria wolności (taką roboczą nazwę nosiła praca pokazana ostatecznie jako Re-konstrukcja z dnia 16.12.1981) jest obrazem zniszczeń. W dzisiejszym Wolnym Mieście, przeglądającym się w minionych wydarzeniach, żaden inny obraz nie byłby właściwy – wolność wiąże się tutaj ściśle z przemocą.

Wystawa Miasto-zdarzenie. Re-konstrukcja przemocy, a tym samym wspomniana wyżej znacząca zbieżność miasto – artystka, nie odnosi się jedynie do wydarzeń z grudnia 1981 roku. Bierze ona swój początek w innych wydarzeniach, reprezentowanych przez dwa symbole – swastykę i koronę cierniową. Artystka umieściła je naprzeciwko siebie w małym, mrocznym pomieszczeniu znajdującym się na lewo od wejścia do galerii. Oba symbole ukazane są na filmach wideo, przywodzących na myśl cyfrowe rekonstrukcje zaginionych lub zniszczonych precjozów, na jakie natrafić można w muzeach całego świata. Swastyka i korona cierniowa (zatytułowane odpowiednio: Jewellery, cz. 1 i Jewellery, cz. 2, 2010) mienią się blaskiem umieszczonej na nich misternej brylantowej inkrustacji. W rzeczywistości jednak „brylanty” okazują się tandetnymi kryształkami Swarovskiego – jest to pierwszy spośród ironicznych akcentów, których Dorota Nieznalska położyła w wystawie wiele.

Zestawienie tych dwóch symboli ma głębokie znaczenie. Swastyka odnosi się do nazistowskiego epizodu w historii Gdańska, dawnego Danzig. Korona cierniowa stanowi natomiast aluzję do sytuacji, która stała się udziałem Doroty Nieznalskiej w jej rodzinnym mieście wiele dziesiątków lat później: wspomnianego oskarżenia o obrazę uczuć religijnych, procesu sądowego, swoistego napiętnowania i wykluczenia z życia artystycznego na bez mała osiem lat. Te dwa symbole, mimo że odnoszące się do różnych czasów, ideologii i zdarzeń, są w interpretacji Nieznalskiej jednym: pretekstami do stosowania przemocy.

Praca zatytułowana Re- konstrukcja z dnia 16.12.1981, usytuowana w centralnym i najbardziej obszernym pomieszczeniu galerii, jest odtworzeniem stoczniowej bramy nr 2 w stanie zbliżonym do tego, w którym znajdowała się ona 16 grudnia 1981 roku, a więc tuż po staranowaniu jej przez wjeżdżające do Stoczni czołgi. Co ciekawe, o ile do rekonstrukcji lewego skrzydła bramy, wciąż stojącego mimo uderzeń pancernej kawalkady, posłużyły pozyskane przez artystkę historyczne fotografie, o tyle jedynym dostępnym źródłem informacji o stanie prawego skrzydła były relacje świadków grudniowych wydarzeń. Zostało ono zrekonstruowane jako powalone, z wyraźnymi śladami wgnieceń powstałych w efekcie potężnego nacisku, a jego zaistnienie wniosło do problematyki wystawy wymiar pamięci jako nośnika prawdy (lub odwrotnie: nie-prawdy). Zabieg „rekonstrukcji z pamięci” – podobnie jak w przypadku portretów pamięciowych i zeznań naocznych świadków w procesach sądowych – każe zadać sobie pytanie o wiarygodność źródła informacji, a tym samym o to, gdzie przebiega granica między subiektywnym i obiektywnym, między mitem i faktem. Nieznalska, rekonstruując obiekt z pamięci innych, zdaje się świadomie tę granicę zacierać. Wskazuje tym samym, wbrew oczekiwaniom widza, na płynność wyżej wspomnianych pojęć, ponownie kierując jego uwagę ku miastu jako „zdarzeniu” – utkanym na równi z pamięci i z zapomnienia, z rejestracji i z podań.

Na ścianie, tuż za Re- konstrukcją z dnia 16.12.1981, umieszczone zostały trzy fotografie. Dwie spośród nich, pochodzące z archiwów IPN-u, przedstawiają zniszczoną oryginalną bramę. Trzecia to wspomniane już No pasaran!, wykonana przez  ojca artystki na dzień przed pacyfikacją. Widniejący na fotografii stoczniowcy, stłoczeni, trzymający się za ręce, tworzący żywą bramę, stanowią zatrważającą zapowiedź użycia wobec nich siły, które miało nastąpić dzień później. Obecny na zdjęciu, autentyczny motyw „żywej bramy” może przywodzić na myśl surrealistyczny w duchu film Jana Svankmajera z 1968 roku pt. Ogród, którego bohater staje się „przęsłem” w ludzkim murze okalającym tajemniczą rezydencję. O ile jednak Ogród opowiada o bezwolnym poddaniu się zasadom pewnego porządku (jest to oczywista aluzja do opresyjnego, kolektywnego socjalizmu), o tyle No pasaran! ma w sobie coś z gestu Rejtana – są w nim sprzeciw i niezgoda, zamanifestowane z odwagą, choć beznadziejne.

W pomieszczeniu tuż za Re-konstrukcją z dnia 16.12.1981 prezentowane są kolejne prace. Na prawo, w specjalnie zbudowanym i wyciemnionym boksie, unosi się na wysokości około metra nad podłogą, przymocowany do sufitu, obiekt złożony z czterech ogromnych, połączonych na krzyż, noży. Ten szczególny „wiatrak” obraca się bardzo powoli wokół własnej osi, a padający na niego z góry snop światła ujawnia na posadzce cień wyobrażający czarną, nazistowską swastykę na czerwonym, krwawym tle. W ten sposób Nieznalska ukazuje niszczącą machinę zbrodniczej, nazistowskiej ideologii (tytuł pracy to właśnie Zbrodnia zrealizowana w 2010 roku), która w latach 30 minionego stulecia opanowała Niemcy, a także Danzig, czyli późniejszy Gdańsk oraz znaczną część Europy, przyczyniając się do wojny i śmierci wielu milionów ludzi.

Być może nieco zbyt ogólnikowa (choć przez to nie mniej bolesna) wymowa tej pracy – zwłaszcza w porównaniu do poprzedniej, skupionej na wybranym historycznym wydarzeniu, niemal namacalnym poprzez sąsiedztwo wspomnianych fotografii i relację świadka wydarzeń – równoważona jest przez usytuowany naprzeciwko, eksponowany w szklanej gablocie obiekt. To Brunatna Księga (2011), oprawiona w świńską skórę – jak ekskluzywne egzemplarze Mein Kampf Adolfa Hitlera – lista ponad dwóch i pół tysiąca incydentów o charakterze rasistowskim i ksenofobicznym (tak zwanych hate crimes) mających miejsce w latach 1987-2009 w Polsce. Prowadzony przez stowarzyszenie „NIGDY WIĘCEJ” indeks stanowi przerażającą kontynuację Zbrodni i namacalny dowód na to, że ideologia zła wciąż, tu i teraz, zbiera swoje żniwo. Pośród zgromadzonych w niej setek zapisów składających się na katalog aktów wandalizmu i przestępstw znajduje się także pięćdziesiąt przypadków morderstw dokonanych zwykle przez neofaszystów. W oryginalnej Brunatnej Księdze pod redakcją Marcina Kornaka zbrodnie te wypisane są czarnym, wytłuszczonym drukiem. W symbolicznie nawiązującym do oryginału artefakcie Doroty Nieznalskiej czerń „rozlewa się”, zajmując całe strony i uniemożliwiając czytanie. W ten sposób artystka wymownie komentuje nadmiar zła i składa hołd ofiarom.

W tym samym pomieszczeniu artystka pokazała jeszcze dwie prace: będący serią fotografii i zaprezentowany jako slide-show projekt badawczy Lechia Gdańsk (2010/2011), dotyczący mowy nienawiści obecnej na murach różnych dzielnic oraz wideo Mowa nienawiści (2011). Podobnie jak Brunatna Księga, te dwie realizacje stanowią dobitny dowód na to, że rasizm i ksenofobia – wyznawane przez środowiska kibicowskie – funkcjonują w dzisiejszym Gdańsku i w dzisiejszej Polsce. Udokumentowane fotograficznie przez artystkę w Lechii Gdańsk hasła jak: „Polska dla Polaków”, „Nie lubimy obcych” czy „White Power” to codzienność nie tylko gdańskiej przestrzeni publicznej. Groteskowego rysu dodają tej pracy – wybrane przez artystkę i umieszczone w pracy w charakterze cytatów – prasowe wypowiedzi dziennikarza „Gazety Polskiej”, Piotra Lisiewicza, który podjął w mediach nieudolną próbę „usankcjonowania” kibicowskiej pseudo-kultury. Oto jedna z jego wypowiedzi wyselekcjonowanych przez artystkę: „Środowiska kibicowskie (…) zaangażowały się w budowanie patriotycznej świadomości młodych ludzi. Są jedynym licznym (setki tysięcy ludzi) zorganizowanym środowiskiem działającym wśród młodych, w którym te wartości są ważne”.

W trwającym cztery minuty wideo zatytułowanym Mowa nienawiści Nieznalska udokumentowała znajdujący się na jednym z gdańskich murów napis „Twój honor, twoja rasa” (nienaruszony od około dwóch lat). W statycznym kadrze projekcji litery wyblakłego napisu nasycają się czernią, a tło powoli zamazuje się, zanika i po pewnym czasie przechodzi w biel. Następnie samo hasło, przez chwilę wyeksponowane, „plakatowe”, dobitne, także zaciera się, pozostawiając na ekranie jedynie rozbłyskujący czerwienią napis „ONR”. W kolejnym, zawierającym encyklopedyczne objaśnienie slajdzie, artystka rozszyfrowuje znaczenie tego skrótowca (Obóz Narodowo-Radykalny to założone w 1934 roku przez działaczy Obozu Wielkiej Polski nacjonalistyczne i antysemickie ugrupowanie polityczne) oraz definiuje znaczenie krzyża przekreślającego literę „o” w słowie „honor” (te dwa znaki graficzne tworzą wspólnie krzyż celtycki – formę chrześcijańskiego krzyża, który jest wykorzystywany jako symbol m.in. przez nacjonalistów i neofaszystów).

Wystawa znajduje swoją kulminację w ironicznym, choć nieoczywistym na pierwszy rzut oka, zestawieniu napisu „Twój honor, twoja rasa” z inskrypcją zawartą na metalowej herbowej wstędze, unoszącej się niejako nad całą wystawą: „Nec temere, nec timide”, czyli „Bez strachu, ale z rozwagą” (Kultura w polu widzenia!, 2011). Ta gdańska dewiza, umieszczona w miejskim herbie, jest ostatecznym wyrazem bezpośredniego związku wystawy z Gdańskiem. W przewrotny sposób świadczy też o bolesnym wpisaniu się osobistego doświadczenia Doroty Nieznalskiej w ciąg zdarzeń, składających się na trudne doświadczenie jej miasta oraz o ciągłej, pełnej napięć, współzależności tych dwojga.

Michał Bieniek